TeamBAKISTA tuż za podium

2017-07-28 18:53 materiały prasowe
TeamBAKISTA
Autor: materiały prasowe TeamBAKISTA

W dniach 21-23.07. TeamBAKISTA brał udział w regatach Austrian Open Bregenz 2017, czyli otwartych mistrzostwach Austrii w match-racingu. Na starcie stanęło 13 załóg z Austrii, Niemiec, Szwajcarii, Holandii i Polski. Naszym reprezentantom do podium zabrakło niewiele... oto relacja z pokładu!

Organizatorzy zapewnili uczestnikom lekkie i zwrotne jednostki coraz popularniejszej klasy J70 (4 osoby załogi + genaker). Miejscem regat było wschodnie wybrzeże jeziora Bodeńskiego, bezpośrednio u stóp austriackich Alp. Z jednej strony bardzo malowniczy teren, ale z drugiej - niezmiernie trudny nautycznie akwen, z nie sprawdzającą się prognozą pogody, martwą falą, nagłymi dziurami i zmianami wiatru.

Wyjazd od początku traktowaliśmy dość treningowo. Nie tylko z tego powodu, że po znakomitym początku sezonu, nawet wygranie tej imprezy nie przyniosłoby nam punktów w klasyfikacji Pucharu Świata ISAF. Przede wszystkim, chcieliśmy zapoznać się z J70 (na której nie pływaliśmy jeszcze do tej pory) i potrenować żeglugę przy słabszym i niestabilnym wietrze. Płynęliśmy w składzie: Maciej Gonerko, Krzysztof Żełudziewicz, Marcin Zubrzycki, Patryk Zbroja.

Po porannym piątkowym treningu (bezwietrznym oczywiście), załogi zostały podzielone na dwie grupy, zgodnie z rankingiem. Trafiliśmy do grupy razem z polskimi załogami W. Plitki i P. Harasimowicza. Pierwszego dnia regat nie udało się pożeglować zbyt wiele i większą część czasu spędziliśmy na lądzie, oczekując na wiatr, dyskutując na temat sytuacji politycznej w kraju  i nadrabiając zaległości senne (przyjechaliśmy do Bregencji o 6.00 nad ranem). Wygraliśmy jednak, choć nie bez problemów, pierwszy wyścig w "zdychającym" wietrze. Sobota to pobudka o 6:00, odprawa o 7:00, a następnie o 8:00 zaczęliśmy dalsze zmagania w porannej bryzie. Potem znowu parę godzin czekania na wiatr na lądzie, przestawienie trasy pod niemiecki brzeg i dokończenie rundy kwalifikacyjnej. W grupie w sumie dość pewnie wygraliśmy pozostałe 5 wyścigów i z bilansem 6 zwycięstw, bez porażki weszliśmy do półfinałów z pierwszego miejsca.

W półfinale trafiliśmy na młodą załogę Jelmera van Beeka (NED, aktualnego międzynarodowego Mistrza Niemiec). Niedzielny poranek to znów bryza i całkiem niezłe ślizgi na genakerze, a na halsówce przez parę chwilę wisiało na balaście u nas nawet trzech załogantów. Wiatr jednak siadał bardzo szybko i pomimo wygranej (po przegranej pierwszej halsówce i ostrym pościgu) w pierwszym meczu, zanotowaliśmy pierwszy słabszy start w drugim i tym razem bez szans na skuteczną pogoń za opływanymi na J70 Holendrami i mamy remis 1:1. Trzeci wyścig, to już pełna koncentracja, wygrany start, mądrze rozegrana taktycznie halsówka i pomimo bardzo słabych warunków wchodzimy 2 długości na górny znak przed konkurentami. Niestety, dostają wtedy na genekarze z tyłu wiatr, dojeżdżają od zawietrznej i blokują nam skutecznie zrobienie zwrotu przez rufę na prawy hals, wywożąc poza lewy layline kursu z wiatrem. Nie byliśmy ich w stanie już później dogonić... W konsekwencji, nie wchodzimy do finału, przegrywając 1:2

W drugim półfinale lokalny faworyt Max Trippolt (4 miejsce w tegorocznym Germany Match Race) wygrał z wiedeńską załogą Helmuta Czasnego. Finały odbyły się już trochę na siłę w warunkach, w których w decydującym wyścigu nie byliśmy w stanie zanurkować przez 3 minuty z uwagi na brak wiatru (otrzymaliśmy oczywiście karę, której wykręcenie zajmowało ponad 1 minutę, przy dobrym układzie martwej fali). Na trasie było chyba więcej śmiechu, niż nerwów... Niestety, zabrakło nam tym razem nieco szczęścia i przegraliśmy tzw. mały finał podobnie 1:2. Za to w Dużym Finale Holendrzy po ciekawych wyścigach oddali wygraną Maxowi Trippoltowi dwukrotnie na ostatnich metrach.

Ogólnie, dobry treningowy wyjazd. Odświeżyliśmy się trochę po miesięcznej przerwie od match-racingu. Poznaliśmy nowy jacht, odczuwając też na własnej skórze, dlaczego nie było ważenia przed regatami - każdy kilogram więcej od przeciwników to po prostu strata prędkości. Potrenowaliśmy kilka manewrów, ugruntowaliśmy zmiany w przepisach. Wiemy też, jakich zagrywek na tak lekkich jachtach nie stosować, a jakie brać pod uwagę (zwłaszcza pod kątem różnic z jachtami spinakerowymi). No i, po przepracowaniu w najbliższych dniach kilku zadań z zakresu psychologii sportu, będziemy gotowi na Sopot Match Race!

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.