Szanty pod Żurawiem 2017

2017-07-03 17:14 Marek Zwierz

Już po raz osiemnasty nad Motławą odbył się festiwal piosenki żeglarskiej, szant i w ogóle dobrej muzyki. Dodatkowo połączony z konkursem zespołów szantowych, a wszystko w ramach dorocznego, gdańskiego „Baltic Sail”.

„Szanty pod Żurawiem” rozpoczęły się dużo przed samym „Baltic Sail”. Pierwsze przesłuchania kandydatów do konkursu odbyły się już na początku czerwca. Dzięki współpracy z „Teatrem w Oknie” spacerowicze na ulicy Długiej mogli być świadkami konkursowych koncertów. Koncert laureatów odbył się na głównej scenie umiejscowionej tym razem na Ołowiance, tuż obok Filharmonii Bałtyckiej.

Pierwszego dnia koncertów „Szant pod Żurawiem” na tej scenie mogliśmy usłyszeć  laureatów konkursu „Teatr Szant”. Pierwsze miejsce jednogłośnie przyznane zostało zespołowi „Trzy Majtki”, drugi był Jacek Paluszkiewicz, a trzeci „Iga’cki Band”. Były też wyróżnienia dla „Bandy Czworga” i duetu „Biesiad i Schultz”. Popołudniową sesję zakończył Kamil Badzioch z Zespołem, a wsparła go formacja szantowa „Kalesony Oficera”, czyli dziewięcioro dzieci w wieku od przedszkolnego do wczesno szkolnego śpiewająca piosenki żeglarskie.

Wieczór wypełniła irlandzka nuta, czyli zespoły „Flash Creep” i „Carrantouhill”, a na zakończenie wystąpił Łukasz Mróz, który urzekł, nie tylko organizatorów, utworem „Szerokie wody” jak najbardziej mieszczącym się w konwencji piosenek o morzu i dalekich przestrzeniach.

Drugi dzień, czyli sobota, 1 lipca, to koncert familijny, tradycyjnie już z rzeszowskim „Klangiem”, a następnie „Flash Creep, „Biesiad i Schultz”, „Słowiańska dusza” i „Formacja”. Gwiazdą wieczoru był jeden z najbardziej znanych i utytułowanych polskich zespołów szantowych, „Mechanicy Szanty”. Ich koncert został tylko na chwilę przerwany wręczeniem Bursztynowego Pucharu Neptuna” dla najszybszej załogi pod żaglami na Zatoce Gdańskiej. Tym razem zdobyła go para Wojciech Kaliski i Filip Walczak na katamaranie Exploder 20, a puchar w zastępstwie odebrała Agata Czarmińska z kobiecego teamu regatowego Shekle.

Po „Mechanikach” mieliśmy jeszcze okazję posłuchać „Klangu”, jak zawsze znakomicie prezentującego się a’capella, by na zakończenie zostawić najsmakowitszy deser, czyli Chór Męski „Zawisza Czarny”. Dla porządku warto przypomnieć, że jest to jedyny chór szantowy, który żegluje i w dodatku całym zespołem potrafi obsłużyć żaglowiec „Zawisza Czarny” bez żadnej pomocy z zewnątrz, ponieważ wystawiają swojego kapitana, a i szef maszyny z „Zawiszy” jest członkiem zespołu.

Koncert Chóru zakończył pokaz ogni sztucznych nad Ołowianką. Z całą pewnością dla podkreślenia wagi tego koncertu.

Marek Zwierz

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.