Spotkania Samosterowe: rejs do Estonii, czyli żeglarski wypad... na grzyby!

2016-12-01 19:56 Waldemar Paszyński
Półwysep Sorve (Estonia)
Autor: Archiwum Żagli Półwysep Sorve (Estonia)

W ostatni poniedziałek listopada  w warszawskiej tawernie "Korsarz" Michał Kozłowski opowiedział o swoim rejsie do Estonii. W całej dziesięcioletniej historii Spotkań Samosterowych była to pierwsza prezentacja o wyprawie do tego kraju. Estonia jest wielkości województwa mazowieckiego, ale posiada linię brzegową kilka razy dłuższą od polskiej. Michał odbył wyprawę w sierpniu 2015 na swoim prywatnym jachcie balastowym, który na co dzień stacjonuje i pływa po Zegrzu.

Załogę stanowili trzej koledzy. Jeden z załogantów zmienił się już w trakcie trwania rejsu. Trasę z Jadwisina do Górek Zachodnich żeglarze odbyli... na lawecie. Ciekawie wyglądało tankowanie jachtu na zwykłej stacji benzynowej... Po zwodowaniu przenocowali w Górkach i wypłynęli przy baksztagu w kierunku Estonii. Trasa obejmowała opłynięcie jak największego fragmentu linii brzegowej Estonii z zawijaniem do portów i zwiedzaniem.

Uczestnicy spotkania w "Korsarzu" mieli okazję obejrzeć dużo zdjęć z nowych i często zupełnie pustych portów, gdzie ceny postoju wynosiły ok. 20 euro za dobę. Architektura zabytków i domostw okazała się mieszanką częściowo poradzieckiej spuścizny oraz lokalnego, bardzo skandynawskiego stylu. W czystej i zadbanej Estonii wyraźnie wyróżniały się jedynie opuszczone bazy wojskowe Armii Czerwonej. Michał pokazał sporo fotek z "przeszukiwań" takich właśnie opuszczonych baz. W ich eksploracji przydawały się rowery składane, które żeglarze zabrali ze sobą na jacht. Duże wrażenie robiły zdjęcia z Tallina oraz efekty grzybobrania. Jeśli chcemy nie tylko łowić ryby, ale też zbierać grzyby, musimy popłynąć do Estonii!

Podczas rejsu Michał i jego koledzy nie mieli większych kłopotów na wodzie. Średnia prędkość 6,6 węzła była bardzo dobrym wynikiem. Przeważnie wiał dość silny wiat, spora fala i odczyty chwilowe z logu sięgały czasem nawet 12 węzłów. Często padał deszcz. Wachty czterogodzinne przy trzech załogantach sprawdzały się bardzo dobrze. Uczestnicy rejsu nie spotkali na trasie żadnego innego jachtu pod polską banderą. Największą przygodę mieli podczas powrotu, gdy złamała się podpora lawety pod jachtem, a potem zepsuł się samochód holujący. Michał wezwał pomoc drogową, która zapakowała auto na pakę, a jacht na doczepkę i taki zestaw popędził do domu.

A już za tydzień, w pierwszy poniedziałek grudnia kolejne spotkanie w "Korsarzu". Tym razem o współczesnych statkach drewnianych w XXI wieku. Wstęp wolny.

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

samoster
Autor: Archiwum Żagli samoster
Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.