Jan Lipinski, groźny wypadek, klasa Mini i m/s "Mazury" - co wydarzyło się na Atlantyku?

2013-11-19 13:21 Andrzej Kowalczyk
Ian Jan Lipinski
Autor: Archiwum Iana Lipinskiego Kilka dni temu poinformowaliśmy o wypadku francuskiego żeglarza polskiego pochodzenia, którego z opresji na Atlantyku wyratował... polski statek. Jan Lipinski został uratowany, ale oczywiście musiał wycofać się z samotnych regat przez Atlantyk, Mini Transat. Andrzej Kowalczyk, żeglarz mieszkający na stałe we Francji i interesujący się morskim żeglarstwem regatowym, przesłał nam szczegółowe informacje dotyczące tego wydarzenia.

Kilka dni temu poinformowaliśmy o wypadku francuskiego żeglarza polskiego pochodzenia, którego z opresji na Atlantyku wyratował... polski statek m/s "Mazury". Jan Lipinski został uratowany, ale oczywiście musiał wycofać się z samotnych regat przez Atlantyk, Mini Transat. Andrzej Kowalczyk, żeglarz mieszkający na stałe we Francji i interesujący się morskim żeglarstwem regatowym, przesłał nam szczegółowe informacje dotyczące tego wydarzenia.

Jan Lipinski - kim jest?

Tak jak w regatowym żeglarstwie śródlądowym wylęgarnią talentów jest klasa Optymist, tak w regatowym żeglarstwie oceanicznym rolę te pełni klasa Mini 650.  Te najmniejsze regatowe jachty morskie o długości kadłuba 6 i pół metra są zadziwiająco dzielne i przy powierzchni żagli podstawowych raptem 44 m2 /grot 26 m2, genua 18 m2 plus spinaker 70 m2/ potrafią osiągać szybkości prawie 20 węzłów. Znakomita większość sterników wygrywających oceaniczne regaty zaczynała regatową przygodę właśnie na jachtach Mini 650. A Włoch Allesandro di Benedetto opłynął tym jachtem świat dookoła, samotnie i bez asysty. Mówię tu o jachtach uznanych przez Międzynarodową Federację Żeglarstwa jako klasy regatowe , gdyż kroniki odnotowały już dużo mniejsze jachty pokonujące oceany a nawet ścigające się na nich.

Podobnie jak i inne klasy, Mini 650 każdego roku ścigają się na kilkunastu trasach i są klasyfikowane w grupie jachtów seryjnych lub prototypowych. Do niewątpliwie najtrudniejszych regat należy atlantycka trasa Mini Transat. W latach poprzednich wiodąca z Francji do Brazylii a w tym roku dużo trudniejszym szlakiem północnego Atlantyku z portu Douarnenez we Francji do Ponte-a-Pitre na Karaibach.

Klasa Mini 650 liczy aktualnie 861 zarejestrowanych jachtów z tej liczby aż 332 jednostek w 2012 roku brało udział w regatach /243 seryjne i 89 prototypowych/. Wobec tak dużej liczby ścigających się do regat Mini Transat klasyfikowane są tylko jachty których sternicy zaliczyli jeden z rejsów kwalifikacyjnych na trasie ponad 1 tysiąc mil morskich /trasy wyznaczone są na Morzu Śródziemnym i na Atlantyku/.

W tym roku z uwagi na kaprysy pogody regaty wystartowały z szesnasto-dniowym opóźnieniem do przewidzianego terminu startu i praktycznie od momentu startu grupę 84 jachtów prowadził Jan Lipinski. Jeżeli dodam, że jego jacht,  seryjna łódka Pogo 2, pomalowany jest w biało-czerwoną szachownicę to zaskoczeniem może być informacja, że to Francuz urodzony w 1981 roku w Paryżu.

Po 3 dniach regat, wobec zbliżającej się zatoki niżowej z wiatrami ponad 50 węzłów regaty przerwano i jachty schroniły się w portach Hiszpanii. Dało to nam okazję do rozmowy z Janem. Rzeczywiście ma polskie pochodzenie. Jego dziadkowie wyjechali z Warszawy tuż przed wybuchem II Wojny Światowej do Francji. A biało czerwona szachownica na żaglach jego Mini 650 o nazwie, w dowolnym tłumaczeniu: „Nie ma postępu bez informatyki” /Pas du futur sans numerique/ to symbol układów scalonych. Albowiem Jan Lipiński jest inżynierem aeronautyki po Wyższej Szkole Lotnictwa i Kosmosu. Jest też instruktorem szybownictwa i żeglarstwa. Miał 12 lat gdy rodzice w trosce o ukształtowanie twardego charakteru wysłali go do... szkoły pod żaglami. Przez dwa lata młody Janek pobierał nauki na pokładzie łodzi rybackiej przerobionej na żaglowiec szkolny. Żaglowiec pokonał Atlantyk i pływał między wyspami Karaibów. Nauka odbywała się regularnie, bez względu na pogodę. W chwilach wolnych można było relaksować sie przy myciu pokładu i szyciu stale rwących się bo jeszcze bawełnianych żagli. Po dwóch latach żaglowiec powrócił do Francji i rodzice mogli podziwiać jak z pokładu schodzą dumnie wilki morskie. A jeszcze dwa lata temu, jak śmiejąc się opowiada Jan, na pokład wchodziły szczury lądowe.

Żeglarstwo ceni ponad wszystko. W rubryce zawód pisze: nawigator. Sukcesy zyciowe to dla niego wygrane regaty Mini Fastnet w 2013 roku. W klasie Mini 650 ściga się od 2012 roku i juz w pierwszym roku został sklasyfikowany na 8 miejscu w rankingu światowym jachtów seryjnych.

W przyszłym sezonie myśli o większej łódce. Może Class 40 a może nawet IMOCA 60.

Regaty Mini Transat wystartowały ponownie, równo miesiąc po planowanym starcie, czyli 13 listopada z Hiszpańskiego portu Sada. Pomimo aż miesiąca wyczekiwania na nieco łagodniejsze warunki na Oceanie, małe jachty trafiły na wzburzone fale. Wiatr w porywach do 40 węzłów. Fale czterometrowe. Jan Lipinski ponownie zegluje na czele stawki jachtów. Pierwsza noc na oceanie okazuje się bardzo trudna. Awarie osprzętu, złamane maszty, urwane płetwy sterowe, urwany kil, silne przecieki kadłuba, zgłaszają kolejne jachty. O 7 rano, jeszcze przed wschodem Słońca odpoczywającego w zamkniętej szczelnie kajucie Jana budzi głośny trzask i nagłe zwolnienie jachtu. W momencie gdy otwiera wodoszczelne drzwi kabiny doganiająca fala zalewa tonami wody jacht i wywraca go do góry kilem. W ciemnościach i po omacku żeglarz zakłada termiczny skafander który pozwala przetrwać w zimnej wodzie do 45 minut. Nie traci zimnej krwi. Odnajduje pod wodą po omacku zestaw ratunkowy hermetycznie zamknięty w którym jest podręczna radiostacja i race świetlne. Nadaje sygnał MayDay /SOS/. Prawie natychmiast odzywają się inne jachty biorące udział w regatach. Organizatorzy regat zezwalają na asystę czyli wzięcie na pokład drugiego żeglarza. Regulamin regat przewiduje dyskwalifikację za jakąkolwiek asystę w trakcie regat. Ale sytuacja jest wyjątkowa. W tych warunkach następuje szybkie wyziębienie organizmu. Dotarcie do tratwy ratunkowej w przewróconym do góry dnem jachcie w czasie sztormu i w ciemności graniczy z cudem. Na szczęście po kilkunastu minutach fale stawiają jacht w pozycji normalnej. Jan zaczyna walkę o jacht. Wylewa wodę wiadrem ale uszkodzenia kadłuba przez złamany jak się okazuje maszt są duże i kadłub stale nabiera wodę. Przepływający w pobliżu statek towarowy nie reaguje na wystrzeloną czerwoną racę. Po prawie godzinie pojawia się drugi statek. Tym razem powiadomiony przez ratownicze służby brzegowe które odebrały sygnał wzywania pomocy. Statek rzuca liny i drabinki sznurowe. Prawie pięciometrowa fala utrudnia zlapanie liny. Dopiero za trzecią próbą Jan wpina szelki do końcówki złapanej liny i po kilku sekundach jest na pokładzie statku. Uśmiechnięty uspokaja załogę, że wszystko okay. Dopiero po zmianie przemoczonego ubrania i gorącej herbacie zwraca uwagę, że załoga rozmawia w języku który słyszał od dziadków. Kapitan transportowca m/s „Mazury” Witold Ratajczak radośnie wita na pokładzie polskiego statku żeglarza Jana Lipinskiego. Jestem przekonany, że o tym żeglarzu usłyszymy i napiszemy jeszcze nie raz.

Andrzej Kowalczyk, Agde 16/11/2013      

Od redakcj: m/s "Mazury" od początku swego istnienia związany jest z żeglarstwem poprzez osobę swej matki chrzestnej - została nią Monika Bronicka, olimpijka z Sydney i Aten, zawodniczka klasy Europa.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.