Energa Gdański Weekend Mistrzów

2013-09-17 11:10 Marek Zwierrz

Dwóch medalistów olimpijskich, wioślarz Adam Korol i żeglarz Mateusz Kusznierewicz, pożegnali się ze sportem wyczynowym. Imprezę zorganizowało Miasto Gdańsk promując jednocześnie aktywne spędzanie czasu.

Czwórka wioślarzy, którzy przez kilka lat dominowali na wioślarskich torach całego świata, czyli Adam Korol, Michał Jeliński, Marek Kolbowicz i Konrad Wasielewski stanęła na scenie obok czwórki żeglarzy, Mateusza Kusznierewicza, Dominika Życkiego, Rafała Szukiela i Piotra Kuli. Celem spotkania było pożegnanie się z karierą olimpijską dwóch z nich, Adama Korola i Mateusza Kusznierewicza. Formułę tej imprezy zaproponowało Biuro Prezydenta Miasta Gdańska do spraw Sportu, a właściwie Andrzej Trojanowski od lat promujący zarówno gdański sport, jak i wszelkie rodzaje fizycznej aktywności Gdańszczan.

Rozstanie z wyczynowym sportem nie mogło obyć się bez elementów rywalizacji. Wioślarze z „czwórki” przesiedli się z na „dwójki”. W każdej obok jednego z „Dominatorów” zasiadł junior z jednego z gdańskich klubów. Na krótkim, zaledwie 200 metrowym dystansie, rozegrano pojedynki w systemie pucharowym. Zwyciężył w finale … Adam Korol.

Mateusz Kusznierewicz zapewne po raz ostatni przesiadł się na Finna, by w towarzystwie swoich przyjaciół rozegrać dwa wyścigi na Motławie. Do łódek wsiedli Dominik Życki, który z rywala w początkowym okresie kariery Mateusza, przeistoczył się w partnera na Starze, na którym wspólnie rywalizowali na trasach olimpijskich w Quingdao i Weymouth, a także zdobyli tytuły Mistrzów Świata i Europy. Rafał Szukiel, także rywal, a przed Igrzyskami w Atenach ważny sparring partner w przygotowaniach do Igrzysk. W czwartym Finnie wystartował Piotr Kula, aktualny olimpijczyk, młodszy o całe pokolenie, który po Mateuszu odziedziczył numer 17 na żaglu z falą. Oba wyścigi były bardzo emocjonujące i nikt nikomu nie dawał taryfy ulgowej. W obu dominował zdecydowanie Piotr Kula, który z całej czwórki jest w tej chwili najbardziej opływanym zawodnikiem. Mateusz Kusznierewicz musiał zadowolić się drugą pozycją.

Na wodzie aktywni byli nie tylko Mistrzowie. W czasie Weekendu odbyło się też kilka wyścigów Smoczych Łodzi. To wąskie, ponad 12 metrowe łodzie wiosłowe ze sternikiem na rufie i nadającym rytm bębniarzem na dziobie. Ich tradycja wywodzi się z Chin, czego śladem są podobizny smoków na dziobach łodzi. Młodzież z gdańskich klubów i gdańszczan, laureatów specjalnego konkursu wspomagali zarówno czwórka złotych wioślarzy, jaki żeglarze, czyli Mateusz z przyjaciółmi.

Finałem rywalizacji żeglarskiej był wyścig Optimistów. W pierwszym biegu wyłoniono zwyciężczynię spomiędzy czwórki młodych żeglarzy z Gdańskiego Klubu Żeglarskiego. Zwyciężczyni, Zosia Borowska, zmierzyła się z całą mistrzowską czwórka pod wodzą Mateusza Kusznierewicza, która przesiadła się na maleńkie Optimisty. W słabym wietrze liczyły się nie tylko doświadczenie i umiejętności, ale i waga miała niebagatelne znaczenie. Nic więc dziwnego, że najlżejsza i najbardziej na tej łódce opływana Zosia Borowska nie dała utytułowanym rywalom żadnych szans wręcz deklasując konkurencję.

Na pożegnanie z aktywnym wioślarstwem Gdańszczanie mieli okazję ostatni raz zobaczyć złotą osadę w komplecie podczas krótkiego wyścigu przeciwko reprezentacji Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu. Młodzi, jak stwierdził później Adam Korol, nie mieli dla Mistrzów żadnego szacunku.

Końcowym akcentem niedzielnego popołudnia było wręczenie nagród dla zwycięzców regat najmłodszych, które w sobotę i w niedzielę odbywały się w pobliskich Górkach Zachodnich. Gdański Klub Żeglarski zorganizował ściganie się w klasach Optimist, Techno i UKS. O samych regatach informujemy w innym miejscu.

Marek Zwierz

===========================================================

Oto relacja z imprezy przysłana przez Piotra Kulę, olimpijczyka w klasie Finn z Londynu, który wygrał niedzielne regaty w Gdańsku:

 

Wczoraj na Motławie, pod samym Gdańskim Żurawiem ścigałem się na Finnie!

I to w niesamowitym towarzystwie bo z trzema żywymi legendami Polskiego Żeglarstwa. Mateusz Kusznierewicz, który tym wydarzeniem symbolicznie kończył swoją olimpijską karierę sportową zaprosił do rywalizacji Dominika Życkiego, niegdyś swojego konkurenta z Finna a ostatnio partnera z klasy Star, Rafała Szukiela, olimpijczyka z Pekinu, z którym ścigałem się jeszcze w zeszłym roku i mnie.

Nasze regaty były częścią Energa Gdańskiego Weekendu Mistrzów www.kibicujmistrzom.com.pl  i o samym wydarzeniu jest tyle informacji, że ograniczę się do subiektywnego opisu.

Przed regatami na Finnach mieliśmy rozgrzewkę na smoczych łodziach. W jednej ja z Rafałem w drugiej Mateusz z Dominikiem. Oczywiście nie byliśmy sami, bo oprócz kilku osób, które robią to na co dzień, byli też „cywile” z publiczności w zwykłych ubraniach.  Niesamowite emocje były już przed startem. Gdy ruszyliśmy woda po prostu gotowała się pod wiosłami i strasznie ochlapałem kolegę, który siedział za mną. Mam nadzieję że się nie zmarzł później i się nie gniewa. Na szczęście wszyscy się tak angażowali, więc wszyscy byli mokrzy a najważniejsze że dzięki temu wgraliśmy!

Wracając na Finny:
Nigdy wcześniej nie konkurowałem  z Mateuszem ani Dominikiem więc było to dla mnie niezapomniane wydarzenie. Nad samą Motławą umiejscowiona była scena, z której wydarzenia na wodzie komentował Przemysław Babiarz, oprawa akustyczna i sama magia gdańskiej starówki wypełnionej ludźmi stworzyły świetną atmosferę. Zwykle nie mamy żadnej publiczności w czasie wyścigów, daleko w morzu, a tu wszystko było jak na dłoni. Do tego świetnie jest ścigać się po rzece, nad którą tyle razy chodziło się na spacery! Dopisała pogoda, co nie było takie oczywiste, bo w końcu mamy już połowę września i różnie bywa. Żeglarsko było bez zarzutu: wiatr wzdłuż rzeki pozwolił na ustawienie rzetelnej trasy, tak, że naprawdę mogliśmy się pościgać w dwóch emocjonujących wyścigach i na dodatek wygrałem! Gdy byłem dzieckiem i dopiero zaczynałem żeglować, Mateusz był na topie po zdobyciu złota w Igrzyskach w Atlancie. Dla mnie i pewnie dla wszystkich kolegów, którzy wtedy zaczynali był idolem, a wczoraj mogłem się z nim ścigać. Mojego kolejnego idola, a wczoraj konkurenta, Dominika Życkiego poznałem dopiero po maturze gdy już żeglowałem na Finnie. Uścisnął mi wtedy dłoń tak mocno, że zrozumiałem, że do prawdziwej żeglarskiej siły mam jeszcze bardzo, bardzo daleko. Z Rafałem na wodzie znamy się jak łyse konie, konkurowaliśmy przez siedem lat i dopiero w ostatnich dwóch przestał mnie tłuc, oczywiście w regatach, jak uczniaka. Choć nasze wczorajsze ściganie miało charakter towarzyski, to bycie na jednym starcie z takimi żeglarzami jest dla mnie wydarzeniem wyjątkowym.

Z Finnów przesiedliśmy się do Optimistów na wyścig z jedenastoletnią Zosią Borowską, która przed południem wygrała rywalizację wśród młodzieży z Gdańskiego Klubu Żeglarskiego. Zosia nie dała nam najmniejszych szans. Kto wie, czy to nie są pierwsze kroki wielkiej kariery sportowej. Kto wie, może wczoraj nad Motławą było więcej takich malców, którzy złapią bakcyla i za kilkanaście lat wspomną wczorajszy dzień z sentymentem, jak ja wspominam swoje pierwsze kroki w żeglarstwie. Mam ogromną nadzieję że tak będzie!

 

Piotr Kula POL 17
www.piotr-kula.pl

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.