Bohaterowie 34. America’s Cup

2013-09-27 0:30 Paweł Paterek
Puchar Ameryki bohaterowie
Autor: Abner Kingman Regaty o Puchar Ameryki rozegrane na wodach Zatoki San Francisco przeszły do historii jako wielki żeglarski spektakl. Miały swoich bohaterów i tych, którym się bardzo nie udało. Przyjrzyjmy się kilku tym postaciom.

Regaty o Puchar Ameryki rozegrane na wodach Zatoki San Francisco przeszły do historii jako wielki żeglarski spektakl. Miały swoich bohaterów i tych, którym się bardzo nie udało. Przyjrzyjmy się kilku tym postaciom.

Bohaterowie to bez wątpienia osobowości i mocne charaktery obrońców Pucharu Ameryki, którzy dokonali jednego z najbardziej spektakularnych zwrotów w historii wielkiego sportu.

Russell Coutts

szara eminencja i mózg obrońców Pucharu, najbardziej utytułowany sternik, którego bilans zwycięstw w America’s Cup jest najlepszy w historii (4 wygrane kampanie AC, 14 wygranych wyścigów – 0 porażek). Mówi się, że kto ma Russella ten ma Puchar. Jednocześnie jest to chyba najbardziej kontrowersyjna obecnie postać związana  z Pucharem Ameryki. Wygrywał walkę o Stary Dzbanek dla Nowej Zelandii, Szwajcarii i USA. Po tym jak wraz z Peterem Blake’iem odebrali trofeum Amerykanom w 1995 obronił świętego żeglarskiego Graala dla Nowej Zelandii. Później już tylko odbierał radość poprzednim pracodawcom. To Couttsa uważa się za pomysłodawcę rywalizacji na wielkich i nieokiełznanych katamaranach ze sztywnym grotem. Wszyscy już teraz zastanawiają się co siedzi w głowie wielkiego maga żeglarstwa. Jaka będzie przyszłość Pucharu, o której w znacznym stopniu decyduje Nowozelandczyk? Wszyscy zastanawiają się także, w jakim tonie toczyły się rozmowy Couttsa z Johnem Kosteckim, a potem Jamesem Spithillem po przegranych wyścigach (kamery telewizyjne pokazywały dyskusje, które toczyły się w kabinie RIBa Russella Couttsa).

Larry Ellison

W roku 2010, kiedy trimaran Oracle USA-17 wydzierał Puchar Ameryki Szwajcarom w Walencji, Larry obchodził okrągły jubileusz dziesięciu lata zaangażowania (siebie i swoich pieniędzy) na pucharowej scenie. Po tak dramatycznym zwycięstwie jak to w San Francisco nie ma chyba bardziej szczęśliwego miliardera na świecie.

Ben Ainslie

Mówi się o nim, że urodził się chyba w kołysce z żagla. Jest najbardziej utytułowanym żeglarzem olimpijskim w historii i jednym z najbardziej utalentowanym żeglarzy na świecie. Przed rozpoczęciem regat był bardzo wymagającym sparingpartnerem na łodzi B. Kiedy „Oracle Racing” był w poważnych opałach zastąpił na pokładzie taktyka Johna Kosteckiego. Odmienił oblicze obrońców. Tchnął nowego ducha w delikatnie sparaliżowanych już żeglarzy z Golden Gate Yacht Club. Larry Ellison, kiedy wpadł na pokład obrońców po przekroczeniu mety, Brytyjczykowi dziękował jako jednemu z pierwszych. Jednak nie wiadomo, jak ułoży się dalsza współpraca zwycięzców. Ben Ainslie nie ukrywa bowiem, że zrezygnował z żeglarstwa olimpijskiego, aby po niemal dwustu latach przywieźć Puchar Ameryki do Wielkiej Brytanii. Jeśli Ben nie zmieni zdania i odejdzie od brytyjskiego challengera – Amerykanie powinni się bać już od dziś.

James Spithill

sternik „Oracle Team USA”. Dziecko Pucharu Ameryki. Przygodę z America’s Cup rozpoczął w wieku dziewiętnastu lat w załodze “Young Australia”. W 2010 roku w Walencji zdobywał Puchar w wieku trzydziestu lat. Jest najmłodszym sternikiem, który wywalczył Puchar Ameryki. Spithill jest zwolennikiem teorii, że w Pucharze najważniejsza jest praca zespołowa. Idealnie pasuje do szybkich i zwinnych katamaranów AC-72. Czy nadal pozostanie mocnym punktem „Oracle Racing”?

Grant Simmer

Australijczyk, który był nawigatorem na legendarnej „Australii II” w 1983 roku. W Pucharze „siedzi” ponad czterdzieści lat. Był też ważnym ogniwem poprzednich zdobywców AC – zespołu „Alinghi”. W teamie „Oracle” pełni funkcję generalnego menedżera. Kiedy trzeba się w ważnej sprawie kogoś poradzić, Grant Simmer może spodziewać się telefonu lub bezpośredniej wizyty.

W rubryce antybohaterów 34. Finału America’s Cup sami zapisali się dzielni żeglarze z Anypodów.

Dean Barker

Znajduje się na piątym miejscu wśród sterników, którzy walczyli w finałach Pucharu Ameryki. Jego bilans to 11 zwycięstw – 20 porażek. Finał w San Francisco mocno nadszarpnął jego reputacją. W zawodowym świecie żeglarstwa jest chyba najbardziej żałowaną obecnie postacią. Ostatnia porażka zespołu „Emirates Team New Zealand” kierowanego przez Barkera zaskoczyłaby samego Hitchcocka. Koledzy z zespołu pocieszali Deana po każdym przegranym wyścigu (szczególnie w serii od 8-1). Prawdopodobnie na nic się to stało, bo Barker bardziej traumatycznego przeżycia w sporcie już pewnie nigdy nie doświadczy. Po mecie dziewiętnastego wyścigu był po prostu zdruzgotany. Wielu sympatyków ETNZ zastanawia się, jak sypia teraz Dean Barker…

Grant Dalton (na zdjęciu po lewej przy mikrofonie) Serce i kręgosłup nowozelandzkiej ekipy. Kiedy trzeba twardy, innym razem dowcipny, łatwo zabijał stres. Poświęcił się dla zespołu i mimo 57. lat ciężko pracował na pokładzie „Aotearoy” jako młynkowy. Nikt chyba bardzie nie chciał zdobyć Pucharu dla Nowej Zelandii. „Grant był znakomitym liderem – komplementował szefa Dean Barker tuż po przegranych regatach – pracowałem dzięki niemu w najlepszym z dotychczasowych zespołów. Potrafił stworzyć niesamowitą atmosferę. Dzięki niemu ciężką pracę wykonywaliśmy z wielkim oddaniem”.

Grono najbardziej przegranych tworzą jeszcze taktycy obu zespołów. Ray Davies w zespole „Emirates Team New Zealand”, bo nie był wystarczająco mocnym wparciem dla osamotnionego Deana Barkera. Choć w Nowej Zelandii niemal wszyscy zgodnie twierdzą, że główną przyczyną porażki ETNZ była zbyt mała prędkość łodzi Kiwi w stosunku do rywali – szczególnie w drugiej części regat. Swojego CV nie poprawił sobie też John Kostecki żeglujący w ekipie „Oracle Racing USA”. Jego zejście z pokładu łodzi okazało się zbawienne dla losów obrony Pucharu.

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.