Schwerin-Petermannchenregatta: RELACJA

2015-10-21 14:52 Piotr Danowski
Schwerin-Petermannchenregatta
Autor: Materiały organizatora

Październik jest zwykle miesiącem podsumowań minionego sezonu i snuciem pierwszych planów na nadchodzący. W klasie Korsarz jest podobnie, gdyż ostatnie polskie regaty odbyły się w Tarnobrzegu na początku miesiąca. Jednak tu pojawia się zaleta - pływanie we flocie międzynarodowej. Mimo jesiennej aury za oknem i pierwszych przymrozków załoga Korsarza POL 25 „Mojamoja” (P. Danowski/sternik i M. Wieremiejczuk/załogant) ścigała się 10-11 października 2015 w Schwerin/Niemcy.

Z Warszawy daleko, prawie 800 km w jedną stronę, z przerwami to pół doby jazdy ciągnąc łódkę na przyczepie za samochodem. Na miejsce docieramy późno w nocy, z piątku na sobotę. Wita nas pięknie oświetlony zamek w Schwerin. Ponoć właśnie tam zamieszkuje dobry duszek, który patronuje imprezie Petermännchenregatta. Wyścigi organizowane są cyklicznie przez Schweriner Segler-Verein von 1894 e.V. W tym roku dla czterech klas, łącznie jest nas na starcie 113 osób na 73 łódkach (25 jachtów klasy 505 z Holgerem Jessem na czele, 20 Contenderów, 15 Korsarzy i 13 Moth). Klub jest doskonale przygotowany na gościnę tylu zawodników, przytulna restauracja, dwa slipy, osłonięty port, nie wspominając o solidnym zapleczu campingowo-sanitarnym.

Przeczytaj także: Klasa 505 w Polsce: Sadowski i Skrzycki wygrali Puchar Polski!

Taklowanie łódki w sobotę rano, przy słońcu wschodzącym nad rozfalowanym jeziorem i mrozie tnącym po gołej skórze. Krótka odprawa sterników, jasna instrukcja żeglugi (mimo, że po niemiecku), biało-czerwona na maszcie klubowym. Trymujemy się na silne wiatry- mocne pochylenie masztu do rufy, odpuszczony ram, zebrany obciągacz i cunningham. Jeszcze tylko dwie warstwy odzieży termicznej pod suchy skafander , zimowa czapka i rękawiczki, i na wodę. Wiatr wschodni, w porywach do 5/6 B, dociskający. Przy takiej licznej flocie wyjście z portu nie jest sprawą szybką i łatwą. Trudność potęgują też liczne mielizny i kamienie. Co prawda oznakowane kardynałkami, ale ich ilość gubi niejednego nawigatora. Niestety znajdzie to nieprzyjemny finał w czasie niedzielnego powrotu do portu, gdy płynąc z wiatrem i pod słońce kilka łódek dotkliwie uszkodzi kadłuby nie zauważywszy przeszkód.

Komisja Sędziowska sprawnie rozstawia trasę. Dla nas to ok. godziny płynięcia, głównie trójkąt i śledź, z metą na ostro ponad górnym znakiem, ale z podziwem patrzymy jak na tej samej kombinacji boi można rozgrywać równolegle różne warianty dla kilku klas. Na sobotę zapowiedziane 4 starty dla większości, jedynie Ćmy (Moth) mają więcej wyścigów na krótszym dystansie. Czyli na same procedury startowe potrzeba minimum 2 godziny! Wiatr porywisty, szybko zmusza do dynamicznego balastowania na trapezie. Do tego ostra fala, więc za chwilę jesteśmy cali mokrzy, a słońce nie rozgrzewa już tak, jak latem… W pierwszym biegu zaliczamy w półwietrze klasyczną wywózkę spinakerową zakończoną wywrotką. Niestety rozdzieram „suchara” i już do końca dnia jestem „wewnętrznie zanurzony” w wodzie z Schweriner Innensee. Szybko się stawiamy i dojeżdżamy na metę jeszcze przed jej zamknięciem. Przy takiej pogodzie jest szansa na wszystkie 6 biegów, więc będzie jedna odrzutka. W czasie czekania robi się okrutnie zimno, szczególnie gdy jeden z wyścigów zostaje przerwany przez mocną odkrętkę wiatru. Ale szybka korekta trasy i znowu rywalizujemy. Bilans dnia po w sumie 6 godzinach spędzonych na wodzie: miejsca 13,11,12 i 8. W porcie czeka na nas grzane wino i przekąski, a wieczorem uroczysta kolacja. W końcu jest czas na lądowe przyjemności.

W niedzielę pogoda dalej nam dopisuje. Sprawną organizację dwóch pozostałych biegów zakłóca jedynie tężejący wiatr. Kolejne wywrotki naokoło, nam jednak udaje się opanować jeszcze jedną wywózkę spinakerową. Oczy trzeba mieć naokoło głowy, gdyż Ćmy pływają (latają?) bardzo szybko i praktycznie bezgłośnie, a prawo drogi jest jednakowe dla wszystkich. Jak urzeczeni wpatrujemy się w ich zmagania. Zresztą klasa Contender wygląda również bardzo imponująco. Nasz rezultat- dwa razy 8 pozycja przesuwa nas w końcowej klasyfikacji na 9 miejsce wśród 15 startujących Korsarzy. Jeszcze dużo musimy się nauczyć, ale satysfakcja z każdego startu jest ogromna. Po prostu to lubimy! Organizatorzy dostrzegają nasze zaangażowanie- dostajemy nagrodę dla załogi, która pokonała najwięcej kilometrów w drodze na regaty.

Piotr Danowski

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.