Regaty o Puchar Mariny Gdańsk dla "Bigger Johnki" w ORC - okiem załoganta

2014-06-16 15:00 Piotr Danowski

Wczoraj zakończyły się VIII Regaty o Puchar Mariny Gdańsk. W sobotę i niedzielę zgromadziły kilkadziesiąt jachtów na starcie do czterech wyścigów. Wszystko można było oglądać z mola w Brzeźnie i w Sopocie, a same jachty i ich załogi spotkać w czasie sobotniej integracji perfekcyjnie przygotowanej przez Marinę Gdańsk. Pomimo padającego deszczu bogaty program lądowy (koncerty szantowe, pokaz filmu, sztuczne ognie) został doceniony także przez gości licznie odwiedzających port.

s/y "Bigger Johnka", jacht klasy GP 33, dowodzony przez Konrada Smolenia, również tradycyjnie brał udział w tych regatach. Był to dla nas ostatni sprawdzian przed Kieler Woche, żeglarskim świętem zaczynającym się już w najbliższą sobotę. Sprawdzian tym ważniejszy, że dopisała pogoda i mogliśmy pościgać się w warunkach silnowiatrowych. W sobotę przechodzący front chłodny zafundował porywiste 6 B, nisko wiszące chmury i przelotne opady. Mimo, że wszyscy uczestnicy regat pływali zarefowani, nie obyło się bez awarii sprzętowych, w tym poważnych, jak złamanie masztu na jednym z jachtów.

Najpierw krótki wyścig „góra-dół” (na wiatr i z wiatrem), potem dłuższa trasa z boją zwrotną przy molo w Sopocie. Wspólne starty dla wszystkich klas (ORC, KWR i open) pozwoliły na walkę taktyczną „w ścisku”. Johnka, pierwsza po starcie, pierwsza dochodziła też do każdego znaku kursowego i do mety. Pływanie na czele floty stwarza innego rodzaju wyzwania - trzeba m.in. znaleźć właściwy kierunek ;-) Problem o tyle nietypowy, że inne jachty bardzo często płyną po prostu naszym śladem. Presja uniknięcia błędu staje się większa, bo GP 33 pływa bardzo szybko, więc każda pomyłka błyskawicznie oddala nas od zwycięstwa.

Bigger Johnka jest typowym jachtem regatowym, przystosowanym do szybkości (w weekend osiągaliśmy 13-15 węzłowe ślizgi), ale wymaga od załogi ogromnego wysiłku. Zero wygód, mokra żegluga, balastowanie na burcie - to codzienność. Sobotnia duża fala dała nam fizycznie nieźle w kość, ale też pokazała, że czujemy się dobrze ze sobą. Zgranie przy manewrach to podstawa. Nasz genaker ma ponad 100 m2 powierzchni, a zrzucanie go na dopychającym wietrze tuż przy plaży bywa nasycone adrenaliną. Nie wszystko wychodzi nam perfekcyjnie, ważne jest jednak żeby popełnić o jeden błąd mniej niż konkurencja. A ta jest silna. Pokazały to wyniki po pierwszym dniu, gdzie czołówka ORC, s/y Hobart dowodzony przez Mirka Zemkę, s/y Aquarella, prowadzona przez Mariusza Maćkowiaka i my, osiągnęła tyle samo punktów. Walka na wodzie zamienia się w przyjacielskie gesty po regatach - w drodze powrotnej do Mariny (przepłynięcie kanałami zajmuje ok. pół godziny) wysiadł nam silnik. Z propozycją holowania wystąpiła Aquarella, a gdy z kolei jej napęd mechaniczny odmówił współpracy, cały zestaw został sholowany przez Hobarta.

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

Niedzielna pogoda to bonus w postaci słońca przy równiejszym wietrze 4-5B. Scenariusz biegów podobny, jak pierwszego dnia. I znowu pierwsi na starcie, na znakach, na mecie. Tylko nie zawsze różnica czasowa pozwalała utrzymać pierwsze miejsce po przeliczeniach. Taki jest urok regat przelicznikowych. I do końca zmusza załogę do walki o każdą sekundę przewagi. Tym razem ciężki wysiłek się opłacił - pierwsze miejsce w ORC. Jeszcze tylko uroczyste zakończenie z udekorowaniem zwycięzców, klarowanie łódki na przelot do Kilonii, powrót do domu późno w nocy i rano można iść do pracy po weekendowym odpoczynku.

Regaty były bardzo udane. To druga impreza z rzędu (po Pucharze Trójmiasta), gdzie w ORC zdobywamy pierwsze miejsce. Ale wiemy, że ciągle daleko nam do doskonałości. Kieler Woche skonfrontuje nas z czołówką światową. Z Mariny Gdańsk startujemy we wtorek wieczorem.

Piotr Danowski

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.