Myszka: żeglarstwo i rodzina najważniejsze [ROZMOWA]

2017-07-25 16:26 Paweł Paterek, Tomasz Kowalczyk
Piotr Myszka
Autor: Robert Hajduk Piotr Myszka podczas Volvo Gdynia Sailing Days

Piotr Myszka obchodzi właśnie 36. urodziny. Czwarty zawodnik igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, dwukrotny mistrz świata i wielokrotny mistrz Polski wciąż jest spragniony kolejnych medali i marzy o olimpijskim krążku w Tokio w 2020 roku. Więcej w rozmowie, którą przeprowadził Tomasz Kowalczyk.

Ostatnio podczas Volvo Gdynia Sailing Days w konkurencji sprintów zajął pan drugie miejsce przegrywając finał z Pawłem Tarnowskim, ale wcześniej udało się potwierdzić wysoką formę.

Trzeba podkreślić, że w Gdyni towarzyszyła nam fantastyczna atmosfera. Po pierwszym dniu miałem na koncie cztery zwycięstwa na pięć możliwych startów, drugiego dnia wygrałem wszystkie wyścigi więc bardzo się cieszę z takiej formy. Rywalizacja w sprintach była dla nas interesującą formułą ścigania, ale dla mnie to też element przygotowania do mistrzostw świata. Byłem w trakcie zgrupowania, ale zrobiliśmy sobie taką małą odskocznię, żeby tymi mistrzostwami podnieść rywalizację i tym samym nasz wysiłek fizyczny był bardziej na serio, na takim lekkim stresie.

Volvo Gdynia Sailing Days to duża promocja dla dyscypliny. Przez 21 dni można było oglądać rywalizację w rozmaitych klasach, popatrzeć na starty dzieciaków, wreszcie zobaczyć jak radzą sobie niepełnosprawni żeglarze. To dla was takie małe święto?

Wydaje mi się, że z każdym rokiem tych klas w Gdyni przybywa, zawodników jest coraz więcej i tak patrząc obiektywnie, też coraz więcej osób porusza się po marinie, więc to też bardzo pozytywny sygnał, że ludzie chętniej i częściej do nas przychodzą, interesują się, obserwują, te regaty są zorganizowane pod nich, a my tutaj mieszamy się z nimi. Nasze żagle i deski przeplatają się z wodowanymi jachtami, więc myślę, że to już taka stała impreza, która już się wpisała w kalendarz żeglarskich imprez w Polsce. Im więcej tego typu imprez tym lepiej, to nasze święto, trzeba się na nim pokazywać i promować.

A jak wyglądają plany przygotowań do tej najważniejszej imprezy sezonu czyli do mistrzostw świata, które odbędą się na akwenie, gdzie za trzy lata będziecie też walczyć o medale olimpijskie?

Do Japonii lecimy trochę wcześniej, dwa, trzy tygodnie przed startem, żeby po pierwsze zrobić aklimatyzację, bo to jest siedem godzin różnicy, więc musimy się trochę przestawić czasowo. Chcemy też oczywiście poznać ten akwen i na nim popływać. Przygotowywać będziemy się głównie w Polsce na Zatoce Gdańskiej, mamy tu zróżnicowane warunki, bardzo podobne do tego co się będzie działo na Enoshimie. Czekają nas poza tym jeszcze regaty w Aarhus, to będzie tzw. Test Event, na rok przed mistrzostwami świata wszystkich klas, planowanych właśnie w tym miejscu. A właśnie podczas przyszłorocznych mistrzostw świata w Danii będzie można wykonać pierwszy krok w stronę igrzysk olimpijskich w Tokio i wywalczyć kwalifikację dla kraju.

Kontuzja skręconego stawu skokowego została już w pełni zaleczona?

Już wszystko jest w porządku, w pełni trenuję nie zwracając uwagi na uraz, którego nabawiłem się w kwietniu. Jak na razie wszystko jest dobrze, oczywiście dbam teraz bardziej, jeszcze intensywniej się rozciągam i pilnuję odnowy biologicznej, po zawodach czy treningu, żeby gdzieś tego nie zaniedbać i wszystko do końca wygoić, bo odczuwam bóle, ale są one na tyle niewielkie, że mogę spokojnie robić to co robię i specjalnie się tym nie przejmować. Można powiedzieć, że wystarczył miesiąc rehabilitacji i wróciłem do roboty.

Ale mistrzostwa Europy trzeba było odpuścić…

Tak zdecydowaliśmy, ponieważ wydawało nam się, że mistrzostwa Europy są za szybko, wprawdzie wcześniej wystartowałem w Hyeres na zawodach Pucharu Świata, ale tam odczuwałem ciągle ten ból w kostce i stwierdziliśmy, że nie ma co się szarpać, udowadniać nie wiadomo czego, bo najważniejsze jest zdrowie.

A jest w ogóle czas dla siebie i dla rodziny? Np. podczas Pucharu Polskiego Związku Żeglarskiego w Krynicy Morskiej chrzciny córki Idy odbywały się podczas drugiego dnia zawodów…

Ale wróciłem na trzeci dzień Pucharu i wywalczyłem jeszcze drugie miejsce (śmiech). Staram się cały czas łączyć moją przygodę z żeglarstwem z rodziną i dzieciakami. W Gdyni też byliśmy rodzinnie, z żoną i dwójką dzieci, bo najmłodszy Antoś pojechał na półkolonie do dziadków do Mrągowa. Tam się uczy i stawia pierwsze kroki w żeglarstwie. Próbuję to cały czas łączyć, mam takie możliwości, więc staram się za każdym razem, jak tylko mogę startować z moją rodziną u boku. Moja żona przez prawie dwa tygodnie, co drugi, trzeci dzień uczyła się windsurfingu. Tym razem trochę ambitniej podeszła do sprawy, jest w tym więcej regularności, mam nadzieję, że niedługo będzie mogła mi pokazać jakąś rufę w ślizgu, albo sztag. Zobaczymy.

Przed mistrzostwami świata w klasie Optimist spotkał się pan z naszymi młodymi reprezentantami kraju. Jakie rady usłyszeli?

Zawsze jak się spotykam z takimi zawodnikami to mówię im, żeby robili wszystko to, co na treningach czy zwykłych regatach. Przypominam też, że nie należy mieć kompleksów w rywalizacji z zawodnikami z innych krajów, bo wszystko to co zrobili i wykonali, żeby się przygotować do tych mistrzostw świata na pewno zaprocentuje. Warto po prostu jeździć na zawody, nie mieć kompleksów i niczym się nie przejmować, a jak będzie możliwość to brać medale garściami.

 SYLWETKA

Piotr Myszka walczyć o swoje musiał od wczesnego dzieciństwa. Był najmłodszym z czwórki braci. – Już wtedy musiałem rywalizować, przebijać się i dochodzić swego – wspomina. – Podobnie było w sporcie. Na początku byłem tym najsłabszym i najwolniejszym zawodnikiem. Znowu musiałem walczyć i bić się o swoje – wielokrotnie podkreślał mistrz świata windsurfingowej klasy RS:X

Myszka długo czekał na możliwość startu w regatach olimpijskich. Trafił bowiem na "epokę" Przemysława Miarczyńskiego. Wielkiego mistrza, który swoimi sukcesami wprowadzał nasz windsurfing olimpijski na salony świata – To był bardzo długi i skomplikowany proces. Przez to, że na Igrzyska może pojechać tylko jeden zawodnik z danego kraju, nawet jako mistrz świata z 2010 roku, nie mogłem startować w Londynie 2012. Przegrałem minimalnie krajowe kwalifikacje – przypomina Piotr. – Podobna sytuacja była na dwóch poprzednich Igrzyskach. Na szczęście wiara w to, że mam szansę wystartować w regatach olimpijskich i ciężka praca doprowadziły mnie do Rio – podkreśla.

"Myszek", bo taki pseudonim ma w naszej kadrze Piotr, jest teraz twardym i dojrzałym zawodnikiem. Swoją moc pokazał w trakcie polskich kwalifikacji do Rio. Wszystko zaczęło się w Mondello na Sycylii. Stawka była wysoka, bo podczas tych mistrzostw Europy nasi kadrowicze mogli zdobywać pierwsze punkty w wyścigu o igrzyska. Piotr nie był sobą… Chyba zbyt spięty ukończył regaty poza podium, a złoto zdobył Paweł Tarnowski. Nowy mistrz Europy stał się nagle głównym kandydatem do startu w Rio, mając jeszcze szansę na zdobycie kolejnego punktu na regatach przedolimpijskich w Brazylii. Ostatecznie Paweł w Rio zajął czwarte miejsce i nie powiększył swojej przewagi.

Decydujące okazały się MŚ w Omanie w 2015 roku. Piotr postawił wszystko na jedną kartę. W domu pozostała żona z dziećmi, a on na ponad miesiąc, udał się na ciężkie treningi do Mussanah. Codziennie ciężko trenował i przyzwyczajał organizm do trudnych zawodów. Rywalizacja w Omanie odbywała się bowiem w skrajnie trudnych warunkach. Blisko czterdziestostopniowe upały, woda o temperaturze ponad 25°C i duża wilgotność powietrza sprawiały, że żegluga przypominała wysiłek w saunie. Piotr Myszka od początku żeglował jak natchniony. Lekki kryzys przyszedł tylko w końcówce regat, ale bez problemu awansował do wyścigu medalowego. Paweł Tarnowski nie wszedł do najlepszej dziesiątki. Był siedemnasty, ale matematycznie miał jeszcze szanse na olimpijski awans. Piotr Myszka wyścig medalowy ukończył na szóstej pozycji, całe regaty na piątej. Jednak szczęśliwszego żeglarza w Omanie nie było. Wiadomo było, że do Brazylii pojedzie On. Jeszcze raz mógł wyrecytować swoje proste credo: – Sukces to ciężka praca i wiara w to, że się uda.

W Rio do szczęścia zabrakło bardzo niewiele. W wyścigu medalowym kończącym olimpijską rywalizację zajął 9. miejsce. W klasyfikacji generalnej Polak sklasyfikowany został na czwartym miejscu. Po dwunastu wyścigach eliminacyjnych zajmował jednak trzecią pozycję. Co prawda nie miał już szans na doścignięcie rewelacyjnie żeglującego w zatoce Guanabara Doriana van Rijselberghe'a, ani drugiego Nicka Dempseya. Brązowy medal wydawał się jednak na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło, żeby Myszka w wyścigu medalowym przypłynął na metę przed Francuzem Pierrem Le Coqiem. Piotr dobrze wystartował, do pierwszego znaku płynął na wysokiej pozycji. Po nawrocie spadł jednak na dalsze miejsce. Doścignął go Le Coq. Francuz popłynął dalej, a Polak spadał w klasyfikacji. W końcu znalazł się na 9 miejscu. Ostatniego dnia rywalizacji przegrał coś, na co pracował przez całą karierę… Po konsultacjach z rodziną podjął się jednak operacji „Tokio 2020”. Być może zadziała więc zasada... do dwóch razy sztuka!

DOSSIER - PIOTRA MYSZKI

Urodzony: 25.07.1981
Klub: KS AZS AWFiS Gdańsk
Klasa: RS:X
Pierwszy trener: Dariusz Boguski
Trener kadry: Paweł Kowalski

Sukcesy: mistrzostwo świata 2010 i 2016 (RS:X), mistrzostwo Europy 2001 i 2014 (RS:X)

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.