Jacek Siwek tuż przed startem w Caribbean 600

2017-02-20 17:00 Jacek Siwek
Trifork w Antigua Yacht Club
Autor: Jacek Siwek "Trifork" w Antigua Yacht Club

W poniedziałek ruszy rywalizacja w regatach Caribbean 600. Na starcie, w gronie znakomitych żeglarzy nie zabraknie Polaków. Prosto z Antigua Yacht Club, relację z ostatnich godzin przed startem przygotował Jacek Siwek, który popłynie na jachcie Volvo Open 70 "Trifork".

Już w poniedziałek start mojego małego żeglarskiego maratonu: najpierw RORC Caribbean 600 na Volvo Open 70 "Trifork", a następnie Heineken St. Maarten Regatta równiez na Volvo Open 70 "Green Dragon".

Na karaibskiej wyspie Antigua, skąd w poniedziałek startujemy do 600-milowego wyścigu są już w komplecie wszyscy najważniejsi konkurenci: "Rambler 88", "Leopard", "Bella Mente", "Proteus" i "SFS II". Jest także VO70 "Green Dragon". Niestety nie ma "Monster Project". Z nim spotkamy się dopiero na St. Maarten. "Trifork" dotarł na miejsce z przygodami. Uderzenie, przy sporej prędkości, płetwą sterową w rekina spowodowało jej na tyle poważne uszkodzenie, że konieczna była wymiana. Na szczęście (choć to nie szczęście, a planowanie) w kontenerze towarzyszącym jachtowi był zapasowy ster i po jego wymianie jesteśmy gotowi do regat. Przed nami jeszcze tylko krótki niedzielny trening na wodzie i w poniedziałek start.

Życie załóg płynie w rytmie charakterystycznym dla ostatnich dni przygotowań do regat. Ostatnie naprawy, analizy prognoz pogody, wyjścia w morze na krótkie, kilkugodzinne treningi. Do tego oczywiście spotkania z innymi załogami, znajomymi z poprzednich rejsów i regat oraz nowo poznanymi żeglarzami. To wszystko w niezapomnianej atmosferze Antigua Yacht Club i okolicznych barów i restauracji. Ta atmosfera to chyba właśnie coś, co najbardziej odróżnia regaty karaibskie od europejskich. W europejskich jest raczej koncentracja na wyniku, na samym pływaniu, na regatach, załogi niespecjalnie się ze sobą stykają, brak tego elementu towarzyskiego. Kwintesencją takiego wyścigu bez towarzyskiej otoczki jest Fastnet. Jachty rozrzucone po dziesiątkach marin od Southampton, po zachodnie krańce wyspy Wight spotykają się dopiero na linii startu, a niektóre po przekroczeniu linii mety od razu biorą kurs do domu nie kłopocząc się wchodzeniem do portu.

Tu jest inaczej, większość jachtów stoi w marinach w dwóch zatokach (Falmouth i  English Harbour) odległych od siebie o zaledwie 400 metrów, dodatkowo spojonych umiejscowionym między nimi "zagłębiem restauracyjno-barowym". No i oczywiście pogoda nieco odbiega od tego z czym mamy w tej chwili do czynienia w Europie. Temperatura w ciągu dnia to 28-30 stopni Celsjusza, w nocy spada do 25-26. Niepoważnie byłoby narzekać, ale zauważę, że praca pod pokładem w takich warunkach do przyjemnych nie należy. Oceaniczne jachty regatowe nie maja tak dobrej wentylacji, jak jachty turystyczne. Przy wysokich temperaturach wnętrze przypomina rozgrzany piekarnik i to stanowi dobra motywację do szybkiego skończenia tego, co przyszło nam robić pod pokładem.



Ale w międzyczasie w rozmowach w barach i restauracjach króluje temat prognoz meteo. W tym roku wyglądają one mało zachęcająco. Na razie zanosi się na relatywnie słabe wiatry i do tego zmieniające kierunek w trakcie wyścigu bardziej, niż w poprzednich latach. To nie są typowe warunki Caribbean 600 i raczej nie należy się spodziewać rekordu trasy. Jeśli prognozy się sprawdzą to do walki o czołowe lokaty mogą się włączyć jachty mniejsze, które w tradycyjnych dla tych regat warunkach, tzn. wietrze około 15-25 węzłów i wysokiej fali nie miałyby żadnych szans z wymienionymi na początku oceanicznymi racerami.
Ale przed nami jeszcze trochę czasu, może warunki się zmienią. Jeśli nie, to pierwsze jachty dotrą na metę dopiero w czwartek w nocy czasu europejskiego, a sam wyścig będzie bardzo taktyczny, z walką o wykorzystanie każdego silniejszego powiewu, z próbami znalezienia jakichś obszarów nieco silniejszego wiatru, z walką o wyciągnięcie z jachtu każdego dodatkowego ułamka węzła prędkości. No i z ostatecznym wynikiem trudniejszym do przewidzenia.

Na razie niektóre załogi zaczynają się martwić o powrotne rezerwacje lotnicze do Europy i USA. Mnie ten problem nie dotyczy. Prosto stąd lecę na odległą o zaledwie 150 kilometrów wyspę St. Maarten. Tam, z Mateuszem Kusznierewiczem i załogą Yacht Club Sopot wystartujemy w Heineken St. Maarten Regatta. To wprawdzie nie są regaty stworzone z myślą o oceanicznych jachtach regatowych, ale dla naszego klubu to pierwszy tak poważny start. I pierwszy w historii występ polskiej załogi na jachcie klasy Volvo Open 70.

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.