Samoster: Jerzy Knabe - wyprawa "Śmiałym" i Bractwo Wybrzeża

2015-11-25 16:43 Waldemar Paszyński
ŚMIAŁY
Autor: Archiwum

23 listopada 2015 roku, kolejny poniedziałek w Korsarzu, od godz. 19.20 był z nami gość znamienity: Jerzy Knabe, który opowiadał nam historyczne, morskie opowieści o pierwszej polskiej powojennej wyprawie pod żaglami na Morze Czerwone w latach 1959/60. O wyprawie s/y "Śmiały" w latach 1965/66 oraz o powstaniu Bractwa Wybrzeża. Już zwiastuny tematów poruszanych mówią same za siebie!

Spotkać Jerzego, który mieszka od 40 lat w Londynie i uczestniczył osobiście w tych wyprawach oraz jest chodząca legendą i historią żeglarstwa polskiego to nie lada gratka. A więc tradycyjnie dla tych, co są na morzu i nie mogli przypłynąć do Tawerny Korsarz na warszawskiej Woli skrót z najważniejszymi informacjami i wrażeniami uczestnika tego spotkania: 

Płyta CD: Śmiały - 50-lecie rejsu dookoła Ameryki Płd. w listopadowych "Żaglach"

Jerzy mówił czystą polszczyzną, z głowy przy wsparciu komputera obsługiwanego przez Andrzeja Radomińskiego. Był też kpt. Janusz Zbierajewski, który także opowiadał anegdotki. Jerzy zaczął od tego jak w swej młodości z płetwonurka przemieniał się stopniowo w żeglarza i jak wtedy robiono sprzęt do nurkowania. Czarno-białe zdjęcia historyczne dokumentowaly jego słowa. W tamtych latach tylko tlenu nie produkowali sami! Reszta sprzętu własnoręcznie powstawała z niczego. Środowiska naukowe ówczesnej Polski i zapaleni wodniacy postanowili zorganizować rejs badawczo-zaopatrzeniowy i wyruszyć jachtem zza Żelaznej Kurtyny na Morze Czerwone. Na Uniwersytecie Warszawskim zapasy okazów do ćwiczeń dla studentów zoologii były na wyczerpaniu – nawet te z czasów carskich. Profesor Zdzisław Raabe z grupą asystentów, żeglarzy i płetwonurków zorganizował sprzęt, jacht i załoga dzielnych żeglarzy wypłynęła w niecodzienny sposób. Otóż jesienią 1959 roku nie uzyskano zgody na wpłynięcie jachtem pod żaglami z Bałtyku na Morze Północne, więc zdemontowano maszty i cały kadłub załadowany wyposażeniem wyprawy został zapakowany na statek PLO ms "Matejko", który zawiózł ich do Adenu. I tam dopiero zaczęli pływać samodzielnie mając po drodze mnóstwo przygód. Zakładali bazy naukowe i budowali laboratoria, łowili okazy i zalewali je formaliną lub spirytusem, którego nie dało się pić. Część zbiorów pochodziła z plaży po odejściu fali pływu wysokiej wody. Mieli też swoją bazę na bezludnej wyspie, której jeden półwysep nazwano na cześć profesora Raabe jego nazwiskiem. 

Powrót jachtu do portu macierzystego był licznie obserwowany, nikt z załogi młodych ludzi nie uciekł za granicę, więc żeglarstwo polskie zaczęło się otwierać powoli na świat. Kilka lat później zorganizowano kolejną ekspedycję, geograficzną na  s/y kolejną ekspedycję s/y "Śmiały" wokół wybrzeży całej Ameryki Południowej z przeprawą przez Atlantyk, cieśninę Magellana, Kanał Panamski z powrotem do Szczecina. I tu poza pracami naukowymi i obowiązkami żeglarskimi w Chile nawiązano współpracę z Hermandad de la Costa. Cała załoga jachtu została przyjęta w poczet tej organizacji. Było to historyczne wydarzenie i otworzyło polskiemu żeglarstwu nowe możliwości. Jerzy pokazał nam historyczne zdjęcia dokumentów, pasowania na członków Bractwa. Jest on Bratem nr 2 polskiego Bractwa Wybrzeża, które wspiera żeglarzy i pomaga im w rejsach i wielu, wielu sprawach. Przyjęło ono dotychczas 144 Braci, jednak 33 z nich już odpłynęło do Hilo. Widzieliśmy treść tzw. listu Kaperskiego Bractwa w języku hiszpańskim i angielskim polecającym kogoś opiece braci podczas rejsu. Jerzy opowiedział kilka ciekawostek z rejsu "Śmiałego", np. że kpt. Krzysztof Baranowski był na tym rejsie kukiem, bo inaczej by nie popłynął. Albo czy naprawdę latały noże i załoga miała dość siebie nawzajem? Otóż, jeśli ktoś przez kilka miesięcy posypujemy sobie potrawy solą w bardzo specyficzny sposób to nawet święci w niebie tego nie wytrzymują. Wtedy dopowiedział od siebie parę słów inny uczestnik tego rejsu, obecny na sali kpt. Tomasz Romer. Ujął to w zabawny komentarz, że on na tym rejsie uważał siebie za kompletnie normalnego w przeciwieństwie do innych. W międzyczasie sypał anegdotami prawie współprowadzący spotkanie Andrzej Radomiński. Podał przykład skutecznego leczenia na morzu jaki uprawiał Kuba Jaworski. Do chorego mówił, że na morzu nie ma ludzi chorych, są tylko żywi lub umarli. To skutkowało nagłym zmartwychwstaniem wielu chorych. Jerzy dodał informacje o zlocie polskich jachtów na BVI na pamiątkę rejsu dookoła świata pierwszego Polaka pod żaglami Władysława Wagnera i wiele innych ciekawych rzeczy. Zapraszano też na festiwal filmów żeglarskich w ten weekend i w następny poniedziałek do Korsarza na kolejne spotkanie o "Zimorodku". 

Ahoj, Waldek Paszyński

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

OBSERWUJ NAS NA TWITTERZE

Na zdjęciu: jacht s/y "Śmiały"

OD REDAKCJI:

W ubiegłą sobotę Jerzy Knabe został wybrany w Bractwie na stanowisko Kapitana Krajowego Mesy Kaprów Polskich, czyli polskiego Hermandad de la Costa. Gratulujemy!

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.