4/2014: Waldemar Heflich - felieton "Człowiek, który potrafi dopiąć swego"

2014-06-11 15:22 Waldemar Heflich
Waldemar Heflich felieton
Autor: archiwum "Żagli" Waldemar Heflich, redaktor naczelny miesięcznika "Żagle"

Nie ma rzeczy niemożliwych do wykonania, nie ma trudności nie do pokonania! Możemy być pewni, że tak jest, śledząc dokładnie to, czego dokonał po raz kolejny słynny kajakarz z Polic Aleksander Doba.

Gdy 24 lutego br. zbliżał się do Bermudów, wypłynęła mu na spotkanie motorówka z przyjaciółmi i ekipą filmową Wiadomości TVP. Tak wita się największych bohaterów mórz i oceanów! 67-letni podróżnik zbliżał się do wyspy po 141 dniach żeglugi z Lizbony, którą opuścił 5 października 2013 r. Jego celem było Miami na Florydzie, ale uszkodzony ster i wielotygodniowe zmaganie się z przeciwnym wiatrem oraz niekorzystnymi prądami, zmusiły go do zawinięcia na Bermudy. Niesławny Trójkąt Bermudzki okazał się zbyt dużą przeszkodą dla dzielnego kajakarza… Przebył 4500 mil, przerwał próbę pokonania Atlantyku, ale nie zamierza ustępować! Po naprawie uszkodzonego steru ma zamiar ponownie wyruszyć, rozprawić się z Trójkątem Bermudzkim i dotrzeć na Florydę! Kto zna Olka, ten wie, że nic go nie powstrzyma. Kajak o nazwie „Olo” prędzej czy później dopłynie do wyznaczonego celu. Tak było w 2010 roku. 26 października wsiadł do swojego 7-metrowego kajaka, który przypominał kosmicznego kraba i po 99 dniach dotarł do Acarau w Brazylii, pokonując 2913 mil morskich (5394 km). Jako pierwszy człowiek na świecie przewiosłował ocean kajakiem napędzanym tylko siłą mięśni rąk! Nie używał żadnego innego napędu, nie postawił nawet najmniejszego żagielka. Cena za ten sukces był wysoka. Wiosłował 10 – 12 godzin dziennie. Stracił 14 kilogramów wagi, a na jego ciele było sporo mocnych odparzeń. Kilka tygodni po dopłynięciu do Brazylii nasz bohater był już gotów do kolejnej wyprawy. Chciał nawet dopłynąć przez Karaiby do Waszyngtonu na spotkanie kajakarzy organizowane przez Piotra Chmielińskiego – wybitnego polskiego podróżnika mającego na swym koncie przepłynięcie kajakiem od źródeł do ujścia Amazonki. Aleksander nie mogąc dotrzeć na spotkanie do USA, podjął wyprawę na wody Amazonki. Tam, niestety, miał dość przykre spotkanie z piratami, którzy przystawili mu lufę pistoletu do skroni… Skończyło się jednak szczęśliwie, ale pływanie po Amazonce zostało odłożone na późniejszy czas. Na spotkanie w Waszyngtonie doleciał samolotem!

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU


Aleksander Doba to postać niezwykła! Kto choć raz posłucha jego opowieści o wyprawie kajakowej, gdy zobaczy, z jaką pasją, poczuciem humoru, dystansem do samego siebie, opowiada o swoich dokonaniach, ten na zawsze pozostanie pod jego wielkim wrażeniem. „Olo” nie wypłynąłby na oceaniczne wody, gdyby Aleksander nie zaraził swoją pasją kilku osób. Jedną z nich jest Andrzej Armiński, wybitny żeglarz, konstruktor i budowniczy jachtów. Ponieważ sam zrealizował już swoje wielkie marzenia i odbył wspaniały rejs dookoła świata oraz sponsorował wokółziemskie rejsy „Mantry Asia” i „Mantry Ania”, doskonale wiedział, że szalone plany Olka mają szansę realizacji. Andrzej zdecydował się sfinansować i zbudować specjalny kajak oceaniczny. Na potrzeby pierwszej wyprawy powstała nowoczesna jednostka, którą budowali między innymi trzej młodzi absolwenci Politechniki Szczecińskiej – Rafał Głodka, Michał Klimka i Radosław Zygmunt. Kajak został zaprojektowany i wykonany tak, aby był niezatapialny (ma pięć specjalnych komór wypornościowych) i wytrzymał spotkania nawet z bardzo silnymi sztormami. Ma długość siedmiu metrów i szerokość jednego metra oraz niewielką kabinkę, w której kajakarz znajduje schronienie i może pomieścić niezbędne wyposażenie i zapasy żywności. Energię do oświetlenia i uruchomienia specjalnej odsalarki dostarczają panele słoneczne. Energię, która pozwala pokonać bezkresny ocean, wytwarzają silne ramiona kajakarza uzbrojone w wiosła wykonane z włókiem węglowych. Odwaga i determinacja Aleksandra oraz wsparcie finansowe i zaangażowanie organizacyjne Andrzeja są podstawą sukcesów jednego z najwybitniejszych kajakarzy świata…


Przepłynął Polskę od Przemyśla do Świnoujścia, Odrę, Wisłę, dookoła Bałtyk i Bajkał, dopłynął za krąg polarny. Pokonał kajakiem ocean Atlantycki. Jest szybownikiem, skoczkiem spadochronowym, niezłym kolarzem i żeglarzem. Aleksander Doba, inżynier mechanik, absolwent Politechniki Poznańskiej, dziś emeryt, który nie ma najmniejszego zamiaru siedzieć w kapciach przed telewizorem… To tytan pracy i wulkan pomysłów. Jeśli ktoś z was marzy o wielkiej wyprawie, rejsie życia, sportowym sukcesie, o dokonaniu czegoś niezwykłego, to warto wziąć przykład z Olka! Już dziś nie mogę się doczekać naszego spotkania na scenie Targów „Wiatr i Woda” (może w Warszawie, może w Gdyni…?!), gdy będzie opowiadał o swojej potyczce z Atlantykiem, jak zwykle ekspresyjnie wymachując rękami, przebierając bosymi nogami i z wielką swadą mówiąc, jak to jest, gdy człowiek potrafi dopiąć swego!

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.