04/2011: Mazurska potyczka

2011-05-03 20:32 Waldemar Heflich
_
Autor: archiwum "Żagli"

Mazury walczące o prestiżowy tytuł światowego Cudu Natury były od zawsze naszą dumą i oczkiem w głowie. Żeglarze są pod silnym urokiem tego, co zafundowała nam geologia i przyroda w postaci pięknych jezior. Jednak za sprawą kilku ambitnych polityków, urzędników oraz specjalistów od zmian „wszechrzeczy” nasz cud został obdarty brutalnie ze swego uroku...

Okazało się bowiem, że mazurskie akweny to żaden tam cud natury, a jedynie niezbyt doskonały, zarośnięty krzakami twór ludzkich rąk. Te „podpiętrzone” urządzenia wodne to zwykłe dziury w ziemi wypełnione wodą, a nie pełne uroku jeziora. O my naiwni żeglarze! Przez tyle lat byliśmy w tak zwanym mylnym błędzie! Śpiewając słynną piosenkę Czerwonych Gitar „Wróćmy na jeziora”, namawialiśmy do wakacyjnego powrotu nad liche urządzenia wodne. O tym, co zafundowali nam ustawodawcy oraz urzędnicy z RZGW i jak powrócił, tak głośno oprotestowany, „podatek podwodny”, można by pisać przez kolejnych kilkadziesiąt stron. Niestety, wiemy, że litry atramentu wylanego w publicystycznych artykułach niewiele pomogą. Liczymy jedynie na to, że ludzie zmagający się z tym problemem nie ustaną w walce i nie dadzą się zniszczyć finansowo. Może znajdą sojuszników w samorządach lokalnych miast i gmin, którym zależeć powinno na rozwoju żeglarstwa i turystyki wodnej na Mazurach. Może z pomocą przyjdzie Polska Izba Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych, zainteresowana w rozwoju infrastruktury żeglarskiej na wszystkich polskich akwenach. Członkowie Izby wiedzą przecież doskonale, że gdzieś trzeba cumować produkowane przez nich jachty żaglowe i motorowe.

Pozostaje mieć nadzieję, że są wśród zainteresowanych dzielni ludzie, którzy obronią porty i przystanie skazane na zagładę przez podatek nałożony na sztucznie „podpiętrzone” urządzenia wodne, niektóre znane także pod nazwą Wielkich Jezior Mazurskich. Żeby nikt nie posądził nas o totalną niewiedzę, śpieszę donieść, że doskonale wiemy, iż „podatek podwodny”, o którym mowa, pobierany jest zgodnie z literą prawa. Nie gniewamy się na urzędników, którzy wykonują swoją powinność i ślą do właścicieli przystani kolejne pisma, przypominające o wpłacie kilkudziesięciu tysięcy złotych tytułem podatku. Prawo jest prawem! Zainteresowanych szczegółami odsyłam na strony choćby www.ekoportal.gov.pl, gdzie pracowicie omówiono i zanalizowano regulacje prawne ustawy Prawo wodne. To ciekawa lektura, zmuszająca do refleksji. Jak napisała Lucyna Osuch-Chacińska: „Regulacje prawne ustawy Prawo wodne muszą godzić sprzeczne interesy różnych dziedzin życia, które bez wody nie byłyby w stanie funkcjonować, prawo do powszechnego korzystania z wód stanowiących własność Skarbu Państwa, znaczenia wody w środowisku dla flory i fauny żyjącej w wodzie i od wody zależnej, jak również wody będącej żywiołem, którego nie można całkowicie wyeliminować, ale którego skutki działania należy minimalizować. Ustawa ta reguluje też sprawy własności wód oraz gruntów pokrytych wodami, jak również gospodarowania innym mieniem związanym z gospodarką wodną”. Sprawy, jak widać, są poważne i nieco skomplikowane. Prosty człowiek nie jest w stanie pojąć różnicy między tak złożonymi tworami natury jak jeziora Śniardwy i Bełdany z jednej strony, a „podpiętrzonymi” urządzenia wodnymi, jak Kisajno i Mikołajskie z drugiej. Warto, by ci, którzy to prawo stworzyli i ci którzy je egzekwują, byli świadomi skutków swojej pracy.

Mazury to od lat nie tylko raj dla żeglarzy, ale także ulubione miejsce znanych, sławnych i bogatych. Ukochali ten uroczy kawałek Polski, bo tu szukają twórczego natchnienia, leczą skołatane nerwy po wielkich kreacjach aktorskich, występach na szklanym ekranie, pracują nad wielkimi projektami sztuk przeróżnych, tu wypoczywają w gronie swych gości, równie znanych i lubianych. Wielu z nich ma na Mazurach dacze i rancza, pływają jachtami, jeżdżą konno i przemykają po lasach swoimi 4 x 4. Dla wielu z nich bycie właścicielem mazurskiej posiadłości to podkreślenie statusu i przynależności do świata celebrytów. O tym, że potrafią upomnieć się o swoje, a przy okazji o nasze, czyli mazurską przyrodę, dowiedzieliśmy się już kilkakrotnie. Ostatnio, gdy podpisali słynny list do władz RP w sprawie jak najszybszego powołania do życia Mazurskiego Parku Narodowego. To właśnie znani i lubiani, wsparci przez sławnych i bogatych, mogą być sojusznikami nękanych podatkami szefów portów i przystani. Bo gdy dowiedzą się, że ich ukochane jeziora to zwykłe urządzenia wodne, a za postój motorówki i jachtu trzeba będzie zapłacić kilkanaście razy więcej… Ze złości krew uderzy im do głowy!

Sprawa „podatku podwodnego” to tylko potyczka w wielkiej bitwie o Mazury, która niechybnie nadciąga! Świadczyć mogą o tym ciemne chmury na horyzoncie, wyjący w krzakach wiatr, nerwowe ruchy węgorzy oraz kłopoty z pełnym wypróżnieniem mazurskich kormoranów…

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.